Wersja z lektorem:
Wersja z napisami:
Transkrypt:
William Lane Craig:
Pytanie – „czy życie ma sens?”- jest ściśle
powiązane z innym, równie poważnym pytaniem.
Mianowicie – „czy Bóg istnieje?”
Bo jeżeli Bóg nie istnieje, to nie istnieje
też żadna rzeczywistość transcendentna.
A więc, zarówno człowiek jak i wszechświat
są skazani na śmierć.
Tak, jak wszystkie biologiczne organizmy,
każdy z nas musi umrzeć.
Ale wszechświat również czeka śmierć.
Naukowcy mówią nam iż wszechświat się rozszerza.
Wszystko wewnątrz niego oddala
się coraz bardziej od siebie.
____
Gdy to się dzieje staje się coraz bardziej zimny.
Jego energia się wyczerpuje.
Ostatecznie, wszystkie gwiazdy się wypalą.
Wszelka materia zapadnie się w martwe gwiazdy
i czarne dziury.
Nie będzie światła.
Nie będzie ciepła.
Nie będzie życia.
Tylko zwłoki martwych gwiazd i galaktyk
wiecznie rozszerzających się w bezkresny mrok.
W zimne zakamarki przestrzeni.
Wszechświat w ruinie.
To nie jest science fiction!
Chociaż zdaje się to być niewyobrażalne,
to się stanie!
Zatem, nie tylko każda pojedyncza osoba
poniesie śmierć.
Przeznaczeniem całej rasy ludzkiej jest zniszczenie.
Nie ma ucieczki. Nie ma nadziei.
Te fakty naukowe zdają się prawie
nie do podważenia.
Zatem, jakie są tego konsekwencje?
Wiele niewierzących myślicieli argumentowało,
że znaczy to, iż ludzkie życie jest absurdalne.
Znaczy to, że życie które mamy jest pozbawione ostatecznego celu, wartości czy znaczenia.
Te trzy pojęcia:
- Cel.
- Wartość.
- Znaczenie.
Są ze sobą powiązane,
ale oznaczają coś różnego.
Cel – odnosi się do przeznaczenia,
powodu danej rzeczy.
Wartość – dotyczy moralnego znaczenia czegoś.
Tego, czy to dobre czy złe.
Prawe czy nieprawe.
Znaczenie – dotyczy wagi danej rzeczy.
Czemu jest to istotne.
Wielu niewierzących filozofów:
Nietzsche, Russell, Sartre
Twierdziło iż jeżeli Bóg nie istnieje,
to życie jest ostatecznie absurdem.
Jest bez ostatecznego celu,
wartości czy znaczenia.
Powiem kilka słów o każdym z tych.
Po pierwsze, jeżeli Bóg nie istnieje,
to nie ma ostatecznego celu życia.
Jeżeli śmierć stoi z otwartymi ramionami
na końcu ścieżki życia,
to co jest celem życia?
Czy to wszystko…
po nic?
Czy nie ma powodu
dla życia?
A co ze wszechświatem?
Czy jest zupełnie bezcelowy?
Jeżeli jego przeznaczeniem jest zimny grób
w zakamarkach przestrzeni kosmicznej,
to odpowiedź musi brzmieć:
„Tak! Jest bezcelowy!”
Nie ma żadnego celu,
nie ma przeznaczenia wszechświata.
Odpady martwego wszechświata będą
po prostu wiecznie rozszerzać się, i rozszerzać…
Jeżeli Bóg nie istnieje, to tak się to skończy!
Czy ci się to podoba, czy nie!
Nie ma nadziei!
Nie ma celu!
Po drugie, jeżeli Bóg nie istnieje, to nie
ma żadnej ostatecznej wartości w życiu.
Jeżeli Boga nie ma, to nie ma żadnych
obiektywnych standardów dobra i zła,
Przez obiektywne, mam na myśli takie,
które obowiązują i zobowiązują
niezależnie od opinii ludzi.
Jeżeli Bóg nie istnieje, to nie ma żadnego
transcendentnego źródła wartości moralnych.
Raczej, są one albo efektem ubocznym
socjobiologicznej ewolucji, i wpływu środowiska
albo wyrazem osobistych preferencji.
Richard Dawkins ujął sprawę zwięźle:
„[sic!] (u podstaw świat nie ma) żadnego planu, celu, dobra ani zła, tylko ślepa, bezwzględna obojętność.”
„Jesteśmy maszynami do rozmnażania DNA, (…)”
W świecie bez Boga nie może istnieć
obiektywne dobro i zło.
Tylko nasze subiektywne osądy,
zależne od kultury i osobistej opinii.
Więc, skąd mielibyśmy wiedzieć,
czyje wartości są dobre, a czyje złe?
Czemu wartości jednej osoby,
miałyby być gorsze od innej?
Koncept obiektywnej moralności traci sens
we wszechświecie bez Boga.
Jak ujął to Jean-Paul Sartre, pozostaje
tylko nagi, bezwartościowy fakt istnienia.
Znaczy to, że nie można potępić wojny,
prześladowań lub bigoterii.
Określić ich jako złe.
Ani też chwalić tolerancji, równości
i miłości. Określić ich jako dobre.
Bo we wszechświecie bez Boga,
dobro i zło nie istnieją.
Istnieje tylko nagi bezwartościowy
fakt istnienia.
I nikt nie może powiedzieć,
że ty masz rację, a ja się mylę.
________________________
Po trzecie, jeżeli Bóg nie istnieje, to nie ma
żadnego ostatecznego znaczenia życia.
Jeżeli każda pojedyncza osoba przestaje
istnieć gdy umiera,
to, ostatecznie, czemu mielibyśmy ocenić
jej życie jako ważne?
Czy to istotne że kiedykolwiek istniał?
Z pewnością, jego życie może być istotne
w relacji do pewnych innych zdarzeń.
Ale jaka jest ostateczna waga
jakiegokolwiek z tych zdarzeń?
Jeżeli wszystko jest skazane na zniszczenie,
to czemu ma to być znaczące,
że wpłynąłeś na cokolwiek?
Ostatecznie, nie robi to żadnej różnicy.
Praca naukowca, by pogłębić wiedzę ludzkości.
Badania doktora, by uśmierzyć ból i cierpienie.
Wysiłek dyplomaty, by zapewnić pokój na świecie.
Ofiara dobrych ludzi wszędzie na ziemi,
by polepszyć los rasy ludzkiej.
Ostatecznie, nie robią one ŻADNEJ różnicy.
Wszystkie sprowadzają się do niczego…
Tak więc, jeżeli ateizm to prawda,
samo życie staje się bez sensu.
Jeżeli Bóg nie istnieje, to życie nie ma
ostatecznego celu, wartości i znaczenia.
Mierząc się z tym problemem, praktycznie
jedynym rozwiązaniem jakie przedstawili ateiści
jest to żeby po prostu stawić czoła absurdowi życia,
i żyć odważnie.
Zasadniczym problemem tego rozwiązania jest to,
że nie da się żyć spójnym i szczęśliwym życiem,
w ramach takiego światopoglądu.
Jeżeli będziesz konsekwentny,
to nie będziesz szczęśliwy.
Jeżeli będziesz żył szczęśliwie,
to tylko dlatego, że jesteś niekonsekwentny.
Sytuacja człowieka jest zatem naprawdę straszna.
Światopogląd ateistyczny jest niewystarczający,
by żyć spójnym i szczęśliwym życiem.
Człowiek nie może żyć spójnie i szczęśliwie, wiedząc że życie ostatecznie nie ma celu, wartości i znaczenia.
Jeżeli spróbujemy żyć konsekwentnie w ramach
światopoglądu ateistycznego,
to staniemy się niezwyykle nieszczęśliwi.
Jeżeli, natomiast, uda nam się żyć szczęśliwie,
to tylko dlatego że wpuściliśmy kłamstwo
do naszego światopoglądu.
Zatem, ateizm nie może iść w parze
ze spójnym i szczęśliwym życiem.
Ale jeżeli ateizm ponosi w tym temacie porażkę,
co z teizmem chrześcijańskim?
Według światopoglądu biblijnego Bóg istnieje,
a życie nie kończy się śmiercią!
Bóg stworzył nas z konkretnym celem –
by znać Go, i cieszyć się nim przez wieczność.
Sam Bóg, który jest ponad obyczajami zależnymi
od kultury, stanowi obiektywny standard
zasad moralnych i dobra.
A jego przykazania są źródłem naszych
obiektywnych zobowiązań moralnych.
Jako że będziemy żyć wiecznie, decyzje
i czyny jakie podejmujemy w tym życiu
mają nieskończone znaczenie.
Ich istotność wychodzi poza nasz grób.
Zatem, teizm biblijny dostarcza oba
konieczne warunki życia,
które ma cel, wartość i znaczenie.
Mianowicie:
Bóg i nieśmiertelność.
Jordan Peterson:
Jedną z rzeczy które zaskoczyły mnie w życiu intelektualnym jest to jak często zadajemy nie te pytania co trzeba. Często nie tylko nie te co trzeba, ale ich odwrotność.
Jako psycholog kliniczny często leczyłem ludzi, którzy mają lęki.
Ludzie zastanawiają się…
Praktycznie, indywidualnie, klinicznie…
„Czemu ludzie mają lęki?”
I myślę sobie…
Ale głupie pytanie.
Powody lęków są całkowicie oczywiste!
Ja się zastanawiam czemu ludzie NIE są sparaliżowani strachem w każdej sekundzie swojego życia.
Ta, śmiejecie się bo rozumiecie!
Jakby… Lęki – też mi tajemnica…
Krótkie przebłyski spokoju. To jest tajemnica!
Klient do mnie przychodzi, i mówi:
„Odwlekam wszystko na ostatnią chwilę.”
„Czemu się tak lenię?”
Nie… To głupie pytanie.
Siedzenie i nic nie robienie to łatwizna.
Tajemnicą jest czemu kiedykolwiek w ogóle
zabieramy się za robienie czegoś trudnego.
Lenistwo to stan domyślny.
Psycholodzy i doktorzy pytają:
„Czemu ludzie biorą kokainę?”
Jakby…
Nie, niee…
To nie to pytanie. Prawidłowe brzmi:
Czemu nie zaćpać się na śmierć, jak uzależniony szczur? Oto jest pytanie.
To pytanie dotyczące sensu też takie jest.
„Czy istnieje znaczenie życia?”. Głupie pytanie. Mówię serio! Tego pytania nigdy nie zadajemy sobie, gdy cierpimy. Bo gdy cierpimy, wiemy że życie ma znaczenie.
To te cierpienie! I z tego znaczenia nie można wyprowadzić siebie argumentacją.
Gdy pytamy – „czy życie ma znaczenie?” – mamy na myśli coś innego.
Mamy na myśli:
„W obliczu cierpienia i bólu życia, czy życie ma jakieś pozytywne znaczenie?”
To nie to samo pytanie…
Zostawię to na minutę,
i opowiem wam opowieść.
Taki eksperyment…
Pamiętacie…
W roku 1989, gdy upadł Mur Berliński, miała tam miejsce wielka uroczystość. Odegrała w niej rolę orkiestra Filharmonii Berlińskiej. Zjawili się pod częścią muru która została zburzona. Był tam ogromny tłum. I zagrali IX symfonię Beethovena. Pamiętam jak to oglądałem… Grali tą potężną trzecia część symfonii, triumfalną trzecia część…
Widok tych wszystkich ludzi był niesamowity.
I gra tej orkiestry…
Zwycięsko grali te niewiarygodnie piękne nuty! Bo ten koszmar się wreszcie skończył!!
Można sobie wyobrazić kogoś… racjonalnego, z krytycznym umysłem, kto stoi za tobą na takim wydarzeniu, gdy słuchasz jak majestatyczne brzmienie tej symfonii ujawnia się przed tobą…
Nagle on puka cię w ramię i mówi:
„Ej…
Ale wiesz…?
Ta symfonia się kiedyś skończy…
Co sprawia że sądzisz iż ma jakiekolwiek znaczenie?”
Jakby…
Jak odpowiedzieć na takie coś?
Mówisz:
„Weź się zastanów nad sposobem w jaki patrzysz na świat, koleś!”
Bo to nie jest dobre pytanie!
„Symfonia nie ma sensu bo się kiedyś skończy”.
Cóż, jeżeli to jest twój tok myślenia, to nie zwracasz uwagi na to co się dzieje!
A może myślisz za dużo? Tak! Za dużo myślisz, za mało zwracasz uwagi!
Ale sprawa jest poważniejsza. I to wiąże się z kwestią cierpienia.
Mówisz – „Jakie to ma znaczenie?
Za 10 miliardów lat słońce zacznie się rozszerzać i pochłonie ziemię. Więc co za różnica?”
Powiedziałbym: „Czy takiej odpowiedzi udzieliłbyś cierpiącemu dziecku?”
„To jest twoja odpowiedź?”
Hej…
Masz grypę. Boisz się, masz koszmary.
Bardzo cię boli.
Ale za 10 milionów lat i tak to nikogo nie będzie obchodzić!
Tak, racja, co ty nie powiesz… Jeżeli ta odpowiedź jest absurdalna w tej sytuacji, to jest to absurdalna odpowiedź. Fakt że jesteś w stanie wyobrazić sobie okres czasu tak rozległy że twoje obecne działania stają się bez znaczenia, znaczy jedynie, że jesteś w stanie bawić się znaczeniami w kontekście przedziałów czasowych.
Nie znaczy to nic o znaczeniu, według mnie. Czy to absolutnie konieczne, by wszystko co ma znaczenie miało je aż do jakiejś niewyobrażalnie odległej przyszłości? A czemu to jest wyznacznik? Czemu by nie powiedzieć:
„Ej, mam pomysł! Weź przestań sobie wyobrażać swoje życie używając przedziałów czasowych które wysysają z życia całe pozytywne znaczenie?”
Taka sugestia, tylko…
Może fakt, iż tak postawione pytanie sprawia że czujesz się smutny, lichy i marny wskazuje na to, że jest coś nie tak ze stawianiem tego pytania w ten sposób.
Powiesz mi:
„Nie ma nic złego w stawianiu pytań!”
A ja bym powiedział:
„No to wracamy do problemu cierpiącego dziecka.”
Niekiedy jest problem w zadawaniu pytań w pewien sposób.
„Za 10 milionów lat to nie będzie miało znaczenia” nie jest wystarczającą odpowiedzią dla kogoś kto cierpi. Tą ideę można jeszcze rozszerzyć. Zabawić się ideą cierpienia. Powiedzieć…
Może to dziecko w Auschwitz. A jego cierpienie nie jest tylko konsekwencją choroby. (Nie żeby to było trywialne…). Jego cierpienie jest konsekwencją świadomie czynionego zła.
Celem tego zła jest: Sprawić żeby było gorzej!!
Dodatkowo, ponieważ zło jest rodzajem sztuki, nie tylko „sprawić żeby było gorzej”. Ale sprawić żeby było gorzej w najgorszy z możliwych sposobów. Czyli – wzmocnić cierpienie kogoś maksymalnie niewinnego, w najbardziej bezcelowy sposób. No i jaką masz odpowiedź na to…?
Za 10 milionów lat to nie będzie istotne…? Życie jest u podstaw bez znaczenia…? Co to ma być za odpowiedź? To odpowiedź, która pokazuje iż system w którym została ona wygenerowana jest błędny! TO mówi nam ta odpowiedź…
Jakiś czas temu zrozumiałem, że gdy miałem 20 lat przeszedłem przez podobny proces co Kartezjusz. Nie próbuje porównać się do Kartezjusza… On szukał czegoś, w co nie mógłby zwątpić. Jego poszukiwanie skończyło się na:
„Myślę, więc jestem.”
Ja poszukiwałem czegoś, co uważałbym za niepodważalne.
I znalazłem coś, czego mógłbym się chwycić. Na czym mógłbym stanąć. Coś bezsprzecznego.
Istnieją czyny które są bezsprzecznie złe. Co znaczy że istnieją też czyny, które są bezsprzecznie dobre. To nie znaczy że wiemy co to takiego! To że znasz jedną stronę medalu, nie znaczy że znasz drugą.
Mogę powiedzieć:
„Cokolwiek prowadzi nas tak daleko, jak to tylko możliwe od Auschwitz, to jest dobre.”
Przez 25 lat zastanawiałem się co to takiego…
Próbowałem zrozumieć czy istnieje… powiedzmy – tryb istnienia, który odciąga nas nie tylko od nadmiernego cierpienia, ale też nadmiernego cierpienia pomnożonego przez złą wolę.
To zasadniczy, egzystencjalny problem życia.
Wszyscy cierpimy – to znaczenie życia.
Wszyscy cierpimy, a cierpienie to pogłębia zła wola w naszych sercach.
I najważniejszym pytaniem, z którym musimy się mierzyć jest: Co z tym zrobić?
Sądzę, że odpowiedź brzmi:
Żyj życiem które jawi się jako znaczące.
Bo zdaje mi się że… Sens (życia) nie jest racjonalnym zjawiskiem. Nie jest to coś co… tworzysz! Tutaj uważam że Nietzsche się pomylił. Uważał że konsekwencją tego że „Bóg umarł” jest to że musimy stworzyć nasze wartości. Sami musielibyśmy stać się Bogami, w pewnym sensie.
Myślę że nie miał racji. Nie sądzę że możemy tworzyć nasze wartości.
Myślę że musimy je odkryć. I myślę że to co odkrywamy to wieczne wartości, i że te odkrywalne wieczne wartości są dokładnie tym,
co odwodzi nas z drogi do zguby, którą charakteryzowały miejsca takie jak Auschwitz.
Myślę też że wszyscy to wiemy… Nie żebyśmy nie mogli tego kwestionować. Możemy.
Ale te kwestionowanie jest w pewnym sensie nieistotne.
Jak w przypadku człowieka który sprzeciwia się majestatowi symfonii Beethovena mówiąc że się kiedyś skończy. Te kwestionowanie jest nieistotne. To nie ma znaczenia. Nie da się zakwestionować, iż ból jest prawdziwy, cierpienie jest prawdziwe, i że świadome, i chętne powodowanie cierpienia powoduje cierpienie najgorszego rodzaju.
Temu nie da się zaprzeczyć.
To wszystko są znaczenia życia.
I są one wystarczająco realne. Na tyle, że jeżeli napotkasz prawdziwe zło, prawdopodobieństwo iż wyjdziesz z tego bez uszczerbku jest bardzo, bardzo małe. To powoduje urazy psychofizjologiczne, i możliwe że nigdy z tego nie wyjdziesz…
Jak dla mnie, jest to wystarczająco realne.
Chociaż uważam cierpienie i zło za realne, zdaje mi się że sposób bycia który nas z tego wyprowadza… Ten który pozwala ci znosić cierpienie z godnością, i być użytecznym dla tych, którzy cierpią,i stłamsić złą wolę w twoim własnym sercu i wokół ciebie.
Ten sposób bycia jest silniejszy, niż to czemu się przeciwstawia. Co więcej, myślę że my tego doświadczamy. Doświadczamy, tylko nie zauważamy tego… Może dlatego że jesteśmy wtedy zajęci myśleniem. Bo myślenie i zwracanie uwagi to nie to samo.
Gdy w życiu jesteśmy zajęci czymś głęboko znaczącym dostrzegamy to…
Muzyka jest do tego najlepszą drogą,wg mnie. Najszybszą i pewną drogą. Prawie każdy kocha muzykę. Muzyka jest pełna znaczenia. W sposób bezpośredni. Pokazuje ci jakie byłoby życie, gdyby było uporządkowane i w harmonii. Gdybyś ty z nią tańczył.
Daje ci posmak psychologicznej…
…spójności.
Obserwując swoje życie, z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc, Zauważysz momenty kiedy jesteś tak dogłębnie zaangażowany w to co robisz…
Gdy to co robisz jest tak sensowne…
Mówię o sensie który ogłasza swoją obecność, nie o tym który się tworzy. Gdy życie jest tak sensowne, myślisz:
„To jest warte cierpienia”
Myślę, że to jest sens.
Sens to ta rzecz, która sprawia
że cierpienie jest warte zniesienia.
Czy to realne…? Tego nie można wymyślić, to trzeba odkryć!
Można patrzeć i dostrzec… Z dnia na dzień, godziny na godzinę tygodnia na tydzień…
Możesz dostrzec, gdy kierujesz sobą, lub jesteś kierowany w sposób, który pozwala temu sensowi się ujawnić.
Tak, że w tym momencie, nawet jeżeli tego nie zauważysz, warunki twojego życia stają się uzasadnione. A to bardzo dużo, bo… Ból, cierpienie i zło są prawdziwe
…że coś je uzasadnia…
To ogromny sukces. I gdy to znajdziesz… Znajdziesz w sztuce. Znajdziesz w literaturze. Znajdziesz w relacjach jakie masz z innymi, jeżeli są one osadzone w zaufaniu i prawdzie.
Znajdziesz w tym co mówisz…
…i robisz…
Jeżeli to co mówisz i robisz pochodzi z serca. Tego można doświadczyć! Za te doświadczenie zapłacić trzeba dwojako.
Trzeba wziąć odpowiedzialność za byt. Trzeba zrobić to dobrowolnie, co znaczy że trzeba wziąć odpowiedzialność za cierpienie które łączy się z istnieniem. Zaakceptować je! Pracować by je zwalczyć!
Trzeba zrobić to dobrowolnie,
a to przeszkoda. Sądzę że często argumenty typu: „O! A czy to nie będzie bez znaczenia za 10 milionów lat?” Nie są hiper-racjonalnymi obiekcjami wobec natury istnienia.
Ale hiper-racjonalizacjami. Wymówkami osoby, która nie podjęła odpowiedzialności prawidłowego życia z momentu na moment, z godziny na godzinę…
Więc mamy dziecko które jest chore. Może ktoś je skrzywdził. Co powiedzieć lub zrobić
w takich okolicznościach?
Cóż.
Mówisz tak:
„Hej, dzieciaku! Jestem tu z tobą. Jestem obok ciebie. To, co się z tobą dzieje
ma znaczenie. Zrobimy wszystko, co możliwe żeby przejść przez to…
…razem…”
Jeżeli masz szczęście, to zostaniesz
przytulony, więc jest nagroda… I jeżeli nie sądzisz, że to jest znaczące, to coś jest nie tak z twoją duszą! A reakcja – „A jaką to będzie robić różnicę za 10 milionów lat?”
To sam szatan przemówił…
Dobra, to wystarczy…