Link do podcastu 03 na Spreakerze –> Kliknij tutaj!
Link do podcastu 03 na YouTubie –> Kliknij tutaj!
Pewnego pięknego dnia zauważyłem że chrześcijańskie stowarzyszenie akademickie zorganizowało wydarzenie o nazwie która sugerowała że będzie jeszcze raz mowa o tym czemu chrześcijaństwo nie jest fałszywe. Czyli czemu jakiś ateistyczny argument nie wykazuje iż chrześcijanie się mylą.
Oczywiście jest miejsce na taką dyskusję, i oczywiście powinno się to robić, jeżeli jakakolwiek osoba z jakimkolwiek zbiorem wierzeń w głowie znajdzie dwie propozycje które na pierwszy rzut oka zdają się być sprzeczne to obowiązkiem osoby myślącej racjonalnie jest zacząć dochodzenie i przekonać się – po pierwsze, czy rzeczywiście sprzeczne są, oraz jeżeli tak to które z tych wierzeń należy odrzucić. Tutaj nie mam żadnego problemu.
Ale ja bym oczywiście wolał usłyszeć czemu ktokolwiek miałby się niby trzymać chrześcijańskich dogmatów w pierwszej kolejności. Czyli usłyszeć czemu chrześcijanie mają rację, bo w końcu twierdzą że mają. Więc zgłosiłem się z tym zażaleniem na stronę facebookową tego wydarzenia.
I tam Bartek Sokół zadał mi następujące pytanie:
Jakie dowody przekonałyby Cię, że Jezus Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał?
Uważam że każda osoba która chce w skuteczny sposób szukać prawdy powinna sobie regularnie odpowiadać na pytanie co sprawiłoby że wylądowałaby po drugiej stronie jakiejkolwiek debaty, więc jest to dla mnie ważne pytanie.
Oto rozszerzona wersja odpowiedzi którą wysłałem Bartkowi:
Zacząłem tą odpowiedź dość agresywnie, za co przepraszam, ale nie unikam tego pytania, uzbrójcie się tylko w cierpliwość. Oto ona:
_______________________________________________________________________
A jakie dowody przekonałyby ciebie że np. Whitley Strieber został porwany przez obcych? Noo, wystarczające dowody.
Tylko jak je pozyskać?
W przypadku porwania przez kosmitów moglibyśmy przynajmniej mieć nadzieję że może odnajdą się kiedyś jakieś materiały które wykażą iż rzeczywiście coś takiego się stało.
//Whitley Strieber twierdzi że 1985 roku kosmici porwali go na jakiś czas. Jakie dowody mogłyby nas przekonać że coś takiego miało miejsce?
Nie znam szczegółów historii Whtley’a no ale hipotetycznie mogłoby się okazać że np. 3 różne kamery z różnych perspektyw nagrały pojawienie się jakiegoś latającego spodka, i że specjaliści od grafiki oraz sceptycy (w tym CaptainDisillusion) przebadali te nagrania i nie znaleźli śladów majstrowania przy nich.
Również jeżeli nagranie przedstawiałoby jak spodek zahacza o jakąś niedostępną część wieżowca która nie mogłaby być dotknięta przez najprawdopodobniej nic innego i znaleźlibyśmy ślad na tym wieżowcu pozostawiony właśnie tam, oraz jeżeli jedna z kamery pokazywałyby że ktoś konkretny wewnątrz tego wieżowca, był tego świadkiem i znaleźlibyśmy tego człowieka i okazało się że on spisał te wydarzenia na swoim komputerze i można ten zapisek datować na ten dzień w 1985, to mielibyśmy poważne powody żeby myśleć że rzeczywiście jakaś nieznana nam technologia została tego dnia użyta.
To równie dobrze mogłaby być technologia wytworzona przez ludzi, ale ukryta przed nami. Ale, dodatkowo jeżeli okazałoby się że Whitley nie ujawnił wszystkich faktów na temat swojego porwania, i np. ma w szafie trupa jednego z Ufoludków, i tak się składa że ich ufloludkowe ciała nie podlegają rozkładowi, to nasi biolodzy mogliby sprawdzić czy to ciało wygląda jak coś więcej niż manekin, i może odkryto by że ufoludek ma jakiś odpowiednik DNA który mimo wszystko jest różny od naszego, to byłyby poważne dowody na to że Whitley miał styczność z obcymi tego dnia i porwanie całkowicie wchodziłoby w grę.
W przypadku Jezusa nie liczyłbym na porównywalne dowody, z powodu okoliczności w jakich miało to miejsce (jeżeli miało). To nie moja wina że nie usłyszałem dotychczas (może jutro się to zmieni) żadnych dobrych powodów żeby myśleć że cokolwiek takiego miało miejsce. To również nie moja wina że niektórzy chrześcijanie akceptują zmartwychwstanie bazując na niesamowicie słabych przesłankach.
Ale, jeżeli mogę postulować magię żeby odpowiedzieć na twoje pytanie to jeżeli mielibyśmy maszynę czasu i bylibyśmy w stanie cofnąć się w czasie do dnia zmartwychwstania, i zakraść do grobowca razem z załogą lekarzy i najlepiej kamerami i innymi takimi, i zdeterminować że gość nie żyje, a potem poczekać aż odżyje, to zaakceptował bym tą obserwację.
Byłbym wówczas przekonany, uwierzyłbym że ten człowiek najpierw żył, potem umarł, a potem znowu żył.
Oczywiście kwestie takie jak to czy zmartwychwstanie jest nadprzyrodzone, czy nadprzyrodzone spowodowane przez Boga, czy nadprzyrodzone spowodowane przez Boga i na dodatek Jezus sam jest jedną z osób tego trójjedynego Boga to kwestie całkowicie odrębne.
Zaprezentowałem Bartkowi jeszcze jeden hipotetyczny i ekstremalnie nieprawdopodobny scenariusz gdzie pojawiają się dowody na poparcie tezy iż Jezus zmartwychwstał, ale nie chcę was zanudzać, obawiam się że będę was musiał sprowadzić na ziemię.
Prawda jest taka że dowody na poparcie tezy iż zmartwychwstanie miało miejsce, są po prostu pożałowania godne. Bo nawet gdybyśmy mieli oryginały ewangelii które datowalibyśmy na ten sam rok, a wiedzcie że nie mamy i nie datujemy, i nawet gdyby ewangelie oraz to co Paweł mówi na temat zmartwychwstania było spójne, a wiedzcie że jest to po prostu parada sprzeczności, i nawet jakby pozabiblijne źródła były spójne ze sobą nawzajem i ewangeliami i również były datowane na ten sam rok, a wiedzicie że nie są, to nie uzasadniałoby to przekonania iż CUD miał miejsce.
Niestety chrześcijanie, dziedzina jaką jest historia wymaga byśmy szukali takiego wytłumaczenia tego co się stało, na bazie dokumentów które mamy, które jest najbardziej prawdopodobne.
Niestety, takie jest ograniczenie historii. Tak naprawdę w gdy historyk idzie do roboty to jego zadaniem jest żeby odpowiedzieć sobie na pytanie “co najprawdopodobniej się stało?”. Wszyscy chcielibyśmy wiedzieć oczywiście jaka jest odpowiedź na pytanie “co rzeczywiście się stało” ale z racji tego jakie metody zapisywania historii mieli do dyspozycji starożytni jest to po prostu niemożliwe! Serio, chciałbym żeby było inaczej, ale nie jest.
Jest taki historyk i krytyk tekstu który nazywa się Bart Ehrman – przy okazji krytyka tekstu w tym kontekście nie oznacza jakiegoś krytycznego czy negatywnego wyrażania się o jakimś tekście, zobaczcie sobie na necie co to jest krytyka tekstu. Bart Ehrman napisał prawie siedmiuset stronicowy podręcznik na temat literatury wczesnochrześcijańskiej (nazywa się on po prostu Nowy Testament), i w nim uwzględnił miniaturowy a jednak bardzo ciekawy dla mnie rozdział zatytułowany “historyk a problem istnienia cudów”.
Oto fragment.
“To problem wszystkich historyków: ateistów, agnostyków, buddystów, katolików baptystów żydów czy muzułmanów. Jeśli nawet rozporządzają oni dokładnymi opisami cudów, to nie mogą oni ich w żaden sposób potwierdzić. Załóżmy np. że dotarła do nas relacja zgodnie z którą trzej wiarygodni świadkowie widzieli w roku 1926 pastora Jonesa z kościoła baptystów w Plymonth chodzącego po powierzchni parafialnego stawu. Historyk w tym przypadku może zabrać głos w sprawie tego kim byli owi świadkowie, co twierdzili że zobaczyli co można powiedzieć o tamtejszej wodzie, itd.. Nie może jednak z pozycji badacza uznać iż pastor Jones faktycznie dokonał cudu. Takie poznanie wykracza poza kanon rzemiosła historycznego. Ograniczeniem jest dla nas świat w którym żyjemy. Znamy bowiem tysiące ludzi którzy chodzić po wodzie nie potrafią. I znamy jeszcze więcej takich co się pomylili, zostali źle zrozumiani, przesadzili w swoich opowieściach lub po prostu kłamali.
Historyk, ograniczają się do tego co prawdopodobne, nie może wyrokować o rzeczach nieprawdopodobnych takich jak cuda pastora.”
To był Bart Ehrman i jego “Nowy Testament”.
Ja jestem Łukasz Wybrańczyk, i śmiem wątpić.